w koncu przyszła lekarka... mówiła duzo... dużo bolesnych słów... rozumiałam ją... wiedziałam , ze jest źle... że ma niewielkie szanse... ze to już koniec... ale nie wierzyłam... lekarze tak muszą... ale przecież bedzie dobrze , będzie dobrze... nie pamiętam już jej słów... to nic... one nie mają już znaczenia... powiedziała: -Dzieci są już duże, mogą wejść, ale ostrzegam, ze to nie będzie miły widok... _______________________________________
chciałam tam iść... bardzo, bardzo, bardzo... zobaczyć go, przytulić sie, porozmawiać... tylko ja chciałam , ale poszliśmy wszyscy... _________________________________________
nie umiem tego opisać... to było ostatni raz , gdy widziałam go żywego...... albo już nawet nie... bo już wtedy był właściwie martwy... tyle, ze serce jeszcze biło... nie oddychał już sam ... te wszystkie aparatury... pik , pik , pik ... kroplówki... monitor z zieloną linją... z tą głupią zieloną linią życia... _______________________________________________
#9
Lekarka stała, mówiła coś... nie wiem... pamietam tylko jak staliśmy we trójkę zapłakani... jak pielęgniarz stał to za mną to za mamą by łapać w razie czego... pamietam twarz Piotrka... twarz matki... twarze skrzywione od bólu... zalane łzami... i pamiętam Twoją twarz Dziadku... taką spokojną... Piotrek wybiegł... mama dyktowała telefon pielęgniarce... stałam przy Tobie Dziadku... kocham cię...... kocham cię......... _____________________
szliśmy ze szpitala...... ryczeliśmy jak szaleni....... Piotrek krzyczał na ulicy: -To nie prawda!!!!!!!!!! Nie prawda!!!!!!!! poszedł do domu sam..... my do wujka....... był wściekły.... szalony... walił pięściami po ścianach........ płakał...... kocha cię.......... _______________
hmmmmmmmmm...... pisałam ten tekst w czerwcu.... nie skończyłam....... juz nie skończę.... nie mam już potrzeby mówienia o tym bólu.....
*******************************
a teraz sie dowiedziałam , ze ojciec Krokodyla umarł.............
|
Dodaj komentarz